
Amanda Peters: Zbieracze borówek
08/02/2025
Seria Pięciu: O ciemnych odcieniach miłości
13/02/2025Elektryczne zwierzęta też mają swoje życie. Bez względu na to, jak jest nędzne.
Philip K. Dick
Lubię czasem przysiąść na wzgórzu stworzonym głęboko w mojej głowie i z jego perspektywy oglądać ludzi znajdujących się poniżej. Nieświadomi mojej obserwacji zmierzają w sobie tylko znanych kierunkach, dążą do sobie tylko znanych celów, myśląc o sobie tylko wiadomym czymś. A ja, siedząc na wspomnianym wzgórzu, przygryzając źdźbło trawy, po prostu na nich patrzę. Ale gdybym nagle powzięła wiedzę, że gdzieś pośród tego mrowia ludzkiego żyją również nie-ludzie, choć w ich wyglądzie czy zachowaniu nie ma prawie żadnych różnic? Czy takie istoty też będę mogła nazywać ludźmi?
Philip K. Dick uwielbiał wątpić, a każda pozycja sygnowana jego nazwiskiem podważała inny fundament istnienia. Miał też wielką słabość do wszelkiego rodzaju narkotyków i alkoholu, które jeszcze bardziej potęgowały siłę jego paranoi i przyczyniły się do powstania znacznej części jego dzieł. Cóż, wena twórcza niejedną ma twarz. W każdym razie „BLADE RUNNER Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?” z pewnością wymusza na czytelniku zwątpienie i zadanie sobie pytania: co właściwie stanowi desygnat człowieczeństwa?
Akcja powieści toczy się w przyszłości. Co prawda, dla nas to już przeszłość, aczkolwiek dla autora była to jeszcze dość odległa rzeczywistość. Nie jest ona jednak doskonała, błyszcząca i zapierająca dech w piersi, jaką często spotkać można w powieściach fantastycznych. Nie. To właściwie obraz Ziemi po całkowitym upadku. Resztki świata po wojnie. Stworzone zostają androidy tak doskonałe, że stają się nie do odróżnienia od ludzi. Nie potrafią jednak współodczuwać, a wszelkie wyższe uczucia muszą udawać. Właśnie ta cecha – za sprawą specyficznego testu Voigta-Kampffa – pozwala je identyfikować. Tropem zbiegłych androidów, które wtapiają się w społeczeństwo, wyrusza Rick Deckard, zawodowy łowca androidów. Człowieczeństwo w tych czasach udowadnia się poprzez posiadanie prawdziwego zwierzęcia. Tych jest jednak niewiele, osiągają zatem zawrotne ceny i nie każdy człowiek może sobie na taki żywy dowód pozwolić. Zastępują je elektryczne. Czy zatem miarą człowieczeństwa może być empatia?
Mogłoby się wydawać, że każdy człowiek posiada umiejętność współczucia innej istocie żywej czy postawienia się w czyjejś sytuacji. W końcu jesteśmy ludźmi. Tyle, że w toku rozmyślań sama zaczęłam wątpić w siebie. Bo przecież oglądając codziennie kolejne wiadomości, nie zawsze odczuwam współcierpienie w stosunku do bohaterów prezentowanych mi na ekranie wydarzeń. Patrzę i tyle. Następny news. Mnie to przecież nie dotyczy. Moja empatia działa tylko w kręgu naprawdę najbliższych osób. Jednocześnie w tym moim najbliższym kręgu znajduje się osoba, która współczuje na prawo i lewo, ubolewa nawet nad rozlanym mlekiem. No dobrze, może wyolbrzymiam, ale z mojej perspektywy tak to wygląda. Czy to zatem oznacza, że jest w niej więcej człowieczeństwa niż we mnie? Jest prawdziwym człowiekiem, a ja tylko wydmuszką w kształcie człowieka? Nie sądzę.
Zagłębiając się dalej w powieść odkryłam, że sam autor również w to wątpił. Bo przecież nie można wykluczyć istnienia ludzi całkowicie niezdolnych do empatii. Oczywiście nauka wskaże tu osoby chore umysłowo lub psychopatów. Tworzone androidy mogły mieć wszczepioną sztucznie pamięć i nie mieć świadomości kim są tak naprawdę. Mogły na przykład, tak jak prawdziwi ludzie, chcieć posiadać zwierzę. W dodatku niekoniecznie elektryczne, ale prawdziwe – żywe, jeżeli tylko byłoby je na takie stać. Choćby – dajmy na to – taką owcę. I dbałyby o nią, nie mając świadomości, że działają wbrew swej naturze. Bo przecież nie powinny odczuwać potrzeby współdzielenia emocji z inną istotą.
I gdy tak starałam się uchwycić istotę człowieczeństwa, zastanawiając się przy okazji, czy tak jak w tytule tej powieści, android może w ogóle marzyć (lub w zależności od tłumaczenia: śnić) o czymkolwiek, przyszła mi do głowy pewna myśl. Być może można udawać emocje, być może można nieprawdziwie okazywać innym zainteresowanie. Z pewnością doskonale można imitować typowo ludzkie zachowania. Jednak czy możliwym jest przez istotę, która nie jest człowiekiem, odczuwanie przyjemności na przykład z faktu uszczęśliwienia kogoś lub czytania książek? Android mógłby kogoś uszczęśliwić albo przeczytać jakąś powieść, jednakże czy towarzyszyłyby mu w związku z tym jakiekolwiek emocje? Jeżeli nie, oznaczać to może, że prawdziwą istotą człowieczeństwa nie jest tylko sama empatia, ale intelekt, który między innymi pozwala nam na przeżycia duchowe i udział w balu naszych wewnętrznych emocji: radości, zachwytu, żalu, nienawiści. W tym wszystkim także empatia ma swoje źródło w intelekcie. To by oznaczało, że jestem człowiekiem w całej swej okazałości. Co za szczęście.
Jednakże gdyby w tych rozważaniach towarzyszył mi pan Philip, z pewnością rzuciłby mi na koniec coś w stylu:
A może wszyscy jesteśmy androidami, a ludzi tak naprawdę nie ma?
Pomyślane 7.08.2013 roku

Philip K. Dick – BLADE RUNNER Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?
tłumaczenie: Sławomir Kędzierski
wydawnictwo Rebis
2 Komentarze/y
Nie wiem na ile mi się to uda, ale w tym roku chciałbym wrócić do twórczości Philipa K. Dicka. Mam na półce jego biografię i przy okazji planuję przeczytać coś z jego dorobku, czego jeszcze nie znam. „Czy androidy marzą o elektrycznych owcach” poznałem wiele lat temu i do dziś bardzo miło wspominam tę lekturę, która zawiera w sobie niemal wszystkie elementy znamienne dla prozy Dicka, na czele z wątpliwościami dotyczącymi tego, co jest realne, a co jedynie ułudą, majakiem, fantazją.
Ja dokładnie to zrobiłam! Ten rok to mój powrót do twórczości Philipa, więc trochę tekstów o jego wyobraźni (i tych dawnych i tych nowych) się tu pojawi w miarę czytania. Jest dla mnie bardzo ważnym autorem (: