
Samantha Harvey: Orbita
05/05/2025Patria to ojczyzna. Sądziłam, że trzymając w rękach powieść Aramburu, będę czytać historię o podziale na Hiszpanię i Baskonię. Tymczasem ujrzałam rozłam wewnętrzny w Kraju Basków. Pochodzący z Baskonii pisarz Fernando Aramburu ukazuje czytelnikowi swoją małą ojczyznę. Opowiada o terrorystycznej działalności separatystycznej organizacji Euskadi Ta Askatasuna (Baskonia i Wolność, ETA) przez pryzmat historii dwóch baskijskich rodzin. Byli przyjaciółmi, sąsiadami, bliskimi sobie ludźmi. I co się stało? Nie poglądy, bo wolności chciał przecież każdy jednakowo, a polityka i strach zmieniły ich życia.
„Dwa rody zacne jednako i sławne…”. Zmienić Weronę w kolejnym zdaniu na nienazwane nigdy przez autora Miasteczko gdzieś w pobliżu San Sebastián i nawet pasuje. Dwie kobiety – Miren i Bittori – przyjaciółki, autorki szalonego planu, by razem wstąpić do zakonu, poznają (na szczęście) odpowiednich mężczyzn i tydzień po tygodniu biorą śluby. Stają się głowami rodzin. W Baskonii, gdzie rządzi i spaja rodzinę matka, zwana amatxo czy też ama, matriarchat był i jest często spotykanym modelem rodziny. Wieloletnie oddanie i bliskość między kobietami słabnie, by pewnego dnia zniknąć zupełnie. Męża Bittori zabija ETA, której aktywnym bojownikiem jest najstarszy syn Miren. I tak pomiędzy dwoma baskijskimi domami po dwóch stronach jednej miasteczkowej drogi wyrasta polityczny mur. Jedna uparcie chce wiedzieć, Kto. Druga kocha swego syna ponad i mimo wszystko. Potrafię zrozumieć Bittori. Ale potrafię również zrozumieć Miren, choć domyślam się, że wielu czytelników będzie miało z tym ogromny problem. Wszystko ma jednak swoje granice.
Fernando Aramburu urodził się w roku powstania ETA. Pochodzi z San Sebastián i na własne oczy widział, jak jego przyjaciele stawali się terrorystami, jak płonęły autobusy, a kolejne dni, miesiące i lata zasnuła mgła obawy o życie. Dzięki tym doświadczeniom pozwala sobie w powieści na wiele. Szczegółowo opisuje w jaki sposób ETA, której początkowo celem nadrzędnym było wyzwolenie Basków spod władzy Hiszpanii, zmienia się w swoistego kanibala powodując, że Bask zabijał Baska, sąsiad zabijał sąsiada. Odtąd ci, którym mieli służyć i za których mieli walczyć, zaczynają żyć w strachu. Ruch wyzwoleńczy zdegenerował się do poziomu grupy przestępczej, a walka o niepodległość stała się jedynie obłudnym usprawiedliwieniem dla zbrodni na własnym narodzie. ETA pozyskiwała fundusze na swoją działalność od lokalnych przedsiębiorców. Jednak nie było tu mowy o dobrowolności. Kto się ociągał był piętnowany, kto odmawiał był mordowany. Na dodatek aktywne wsparcie, jakie ETA otrzymywała od lokalnego kościoła zakrawało w tym wszystkim na totalne qui pro quo, lecz wcale nie zabawne, a koszmarne.
Choć ETA zniknęła, ludzie pozostali, a Aramburu zdaje się ich zmuszać do rachunku sumienia. „Patria” to rozrachunek Basków z przeszłością, to wyjątkowy obraz tragedii ludzkiej, stanowiący książkowe ucieleśnienie myśli Georgesa Dantona o rewolucji, która pożerała własne dzieci. To kronika upadku moralnego i społecznego zarówno jednostek, jak i zbiorowości, napisana w sposób na tyle realistyczny i przejmujący, że choć to grubasek, trudno mi było się od niego oderwać. To powieść ważna, potrzebna. Czym Javier Cercas dla Hiszpanii, tym Fernando Aramburu dla Baskonii. Coś niezwykłego.

Fernando Aramburu – Patria przekład: Karolina Jaszewska
wydawnictwo: SONIA DRAGA